Trzeźwy alkoholik

Słowem wstępu

Zarówno ja, jak i osoby, które dzieląc się swoimi doświadczeniami, uczestniczyły w procesie powstawania tego artykułu, podjęliśmy się wymagającego zadania. Trzeźwy alkoholik to pojęcie złożone, skomplikowane ze względu na specyfikę choroby, jaką jest uzależnienie.

W swojej pracy bardzo często spotykam się z wieloma pytaniami ze strony uzależnionych, którzy mają naturalne obawy, jak i ciekawość tego, co będzie, kiedy terapia dobiegnie końca - “jak to będzie w trzeźwej rzeczywistości”. W końcu decyzja o chęci życia w abstynencji to wielka zmiana, zarówno dla alkoholika, jak i jego bliskich.

Według modelu zdrowienia, który sam stosuje od lat, opartego na filozofii Anonimowych Alkoholików, nie ma takiego sformułowania jak trzeźwy alkoholik, chyba że odnosi się to tylko do utrzymywania abstynencji. W kontekście osoby, która zdrowieje, używamy określenia trzeźwiejący alkoholik, ponieważ trzeźwienie wg programu AA trwa całe życie.

Treść będzie też odpowiadać à propos narkomanii, ponieważ mechanizmy działania uzależnienia nie różnią się ze względu na zażywane substancje. W tym kontekście można śmiało podmienić zwrot “alkoholik” na “narkoman”.

Trzeźwy alkoholik - co to znaczy?

Zacznę od tego, że trzeźwiejący alkoholik to osoba, która nie tylko podjęła się abstynencji, ale też postanowiła zdrowieć, czyli nabywać podstawowe umiejętności funkcjonowania w życiu bez alkoholu i innych narkotyków - jak pracować, odpoczywać, bawić się, uczyć, rozmawiać z innymi, spędzać czas bez substancji psychoaktywnych. Co równie ważne, trzeźwienie to też radzenie sobie z objawami choroby alkoholowej podczas utrzymywania abstynencji.

Mówię o tym, ponieważ sama abstynencja nie oznacza trzeźwienia, co dokładnie objaśniam w innym artykule (można go przeczytać pod podanym wyżej odnośnikiem).

Uzależnienie jest chorobą, która nie znika po zakończonym leczeniu czy podjęciu abstynencji. Nie jest jak grypa, która przechodzi po lekach i odpoczynku. Trzeźwiejący alkoholicy odczuwają działanie swojego uzależnienia bez względu na długość abstynencji. Posiadają jednak narzędzia, dzięki którym zdrowieją, a choroba, choć obecna, nie ma już sposobności, żeby tak destruktywnie wpływać na ich życie.

W tym tekście pragnę przedstawić pułapki myślowe i mechanizmy choroby, z którymi spotykają się trzeźwiejący alkoholicy w procesie zdrowienia, a także wskazówki, jak sobie z nimi radzić. Życzliwi ludzie - zdrowiejący uzależnieni - dzielą się z nami swoim doświadczeniem, opowiadając o swoich zachowaniach, uczuciach i przeżyciach związanych z trzeźwieniem.

Trzeźwienie alkoholika w modelu Minnesota

Minnesota to model terapeutyczny, który uważam za najskuteczniejszy w leczeniu uzależnień, dlatego pracujemy na nim w Ośrodku NASZ DOM. Z tego też powodu będę mówił o zdrowieniu z alkoholizmu w kontekście programu, którym osobiście żyję każdego dnia i który pozwala mi być dzisiaj trzeźwiejącym alkoholikiem z ponad 30-letnią abstynencją. Minnesota zakłada:

  • utrzymanie abstynencji od alkoholu i innych substancji zmieniających nastrój,
  • zmianę destrukcyjnego stylu życia, zwiększenie poczucia własnej wartości i zadowolenie w związku z zachodzącymi zmianami,
  • odbudowę szacunku i godności do siebie.

Dlaczego o tym mówię w miejscu poświęconemu trzeźwiejącym alkoholikom? Bo właśnie na tym modelu opiera się trzeźwienie. Jak już mówiłem, uzależnienie jest chorobą chroniczną, nie da się jej wyleczyć. Można jednak zdrowieć, a zdrowienie to trwa całe życie. Rozumiem, że to może budzić pewne obawy, zapewniam jednak, że trzeźwienie to najlepsze, co spotkało mnie w życiu. Każdego dnia jestem wdzięczny za to, że mogę być trzeźwiejącym alkoholikiem.

Dzięki Minnesocie zyskałem szereg sposobów radzenia sobie, które bardzo mi pomogły, także w pierwszych latach mojej abstynencji. Mianowicie:

  • Wspólnota - Wspólnotę AA (Anonimowi Alkoholicy) lub NA (Anonimowi Narkomani; dla wyjaśnienia: alkohol to też narkotyk) tworzą ludzie uzależnieni, którzy postanowili pomagać sobie nawzajem w utrzymywaniu abstynencji. W momencie, gdy alkoholik decyduje się trzeźwieć, zamyka za sobą furtki w postaci “starych” znajomych, z którymi wcześniej pił. Zwykle, poza rodziną, partnerem/ką (a często też nie), nie zostaje mu już nikt, z kim mógłby spędzić czas, wyżalić się, porozmawiać itd. Wspólnota (która nie ma związku z żadną religią czy sektą) jest bezpiecznym środowiskiem, gdzie nawiązują się znajomości i przyjaźnie - nowe, zdrowe relacje - niezwykle ważne w procesie zdrowienia dla każdego trzeźwiejącego alkoholika.
  • Mitingi AA/NA - to właśnie na mitingach można spotkać i poznać inne zdrowiejące osoby uzależnione, posłuchać doświadczenia różnych osób, podzielić się swoimi troskami i radościami. Jedynym warunkiem przynależności jest chęć życia w abstynencji. Miting jest jednym z podstawowych filarów zdrowienia, dzięki któremu tak wielu  alkoholików na świecie cieszy się swoim trzeźwieniem.
  • 12 Kroków - nieodłącznym, bardzo ważnym filarem zdrowienia jest Program 12 Kroków AA. To zestaw zasad, którymi kierują się trzeźwiejący alkoholicy w codziennym życiu. W tym Programie odnalazłem wszystkie odpowiedzi na dylematy życiowe, związane nie tylko z piciem.
  • 24 godziny - metoda, która polega na tym, że każdego dnia podejmuję decyzję, że dzisiaj nie piję. Nie myślę o tym, co będzie jutro, za rok czy 10 w kontekście mojej trzeźwości. Skupiam się tu i teraz, żyję dniem dzisiejszym.
  • Bliscy - w naszym modelu terapeutycznym bliscy uzależnionych odgrywają bardzo ważną rolę.
  • Kontakt z drugim uzależnionym - cała koncepcja AA powstała od spotkania się dwóch alkoholików, którzy postanowili pomóc sobie wzajemnie w pozostaniu abstynentami. I ta metoda, polegająca na regularnym kontaktowaniu się z drugim uzależnionym, sprawdza się w życiu trzeźwiejących ludzi. Nikt nie zrozumie i nie wesprze alkoholika tak, jak drugi niepijący alkoholik.
  • Osobiste wartości - poznawanie siebie, budowanie własnej hierarchii wartości i życie w zgodzie z nimi, a tym samym w zgodzie ze sobą (np. uczciwość, lojalność, tolerancja, empatia, otwartość umysłu, dobra wola).
  • HALT - zasady dbania o siebie, które mówią o tym, aby w miarę możliwości unikać niesprzyjających stanów, czyli głodu, samotności, zmęczenia i złości.

Nie bez powodu przedstawiłem powyższą listę. To wszystko będzie bardzo ważne w dalszej części artykułu, gdzie będę omawiać tzw. pułapki myślowe, zachowania, schematy i mechanizmy działające w życiu trzeźwiejącego alkoholika. Zdrowienie nie kończy się wraz z wyjściem z Ośrodka, zakończeniem terapii czy miesiącu trzeźwości. Alkoholik jest w tym procesie przez całe życie.

Trzeźwy alkoholik a uczucia

Nie każda osoba uzależniona będzie zmagać się z takimi samymi uczuciami i dylematami w w swoim zdrowieniu - każdy z nas jest inny, a alkoholikiem może zostać każdy człowiek - bez względu na wiek, płeć, wykształcenie czy wyznanie itp.

W temacie uczuć trzeźwiejącego alkoholika chciałbym na początku zaznaczyć to, że odbycie terapii czy utrzymywanie abstynencji nie jest jednoznaczne z umiejętnością radzenia sobie z emocjami. Uzależnienie jest chorobą duszy, ciała, uczuć i umysłu, która nieleczona postępuje - tak samo zdrowienie jest procesem. Nie wszystko zmienia się od razu.

Doświadczenie trzeźwiejącej alkoholiczki:

"Decyzję o abstynencji podjęłam lekko ponad rok temu i od tamtej pory zdrowieję. Na terapii zrozumiałam specyfikę i sposoby działania mojej choroby, ale nie akceptowałam i nie rozumiałam swoich uczuć. A mówienie o swoich trudnościach, słabościach to na tamten moment była dla mnie bariera nie do przeskoczenia. Na początku swojej drogi mówiłam wprost, że nie akceptuję pewnych uczuć i nie chcę ich, nie chcę ich czuć, nie chcę, żeby się pojawiały, nie chciałam nawet o nich myśleć. Nie potrafiłam sprecyzować, nazwać tego, że czuję lęk, żal czy wzruszenie. Bardzo dobrze to pamiętam, bo przestrzeni tego roku, dzięki Programowi 12 Kroków, mitingom i dalszej terapii, wszystko zaczęło się zmieniać. Po wyjściu z Ośrodka nadal nie umiałam “w uczucia”. Do tej pory się tego uczę, a dzięki zaangażowaniu w trzeźwienie, dzisiaj już bardziej rozumiem swoje uczucia, staram się je akceptować. Coraz częściej mówię o swoich trudnościach i pozwalam sobie na emocje - nawet te, które są dla mnie trudne."

Anonim, uzależniona

Trzeźwiejący alkoholik odczuwa różne emocje tak samo, jak inni, nieuzależnieni ludzie. Terapia jest często pierwszym miejscem, gdzie uzależnieni uświadamiają sobie istnienie różnych uczuć. Zaczyna się proces uczenia się - jak rozpoznawać, nazywać i wyrażać swoje uczucia. Mniej więcej tak samo, jak dzieci uczą się czytać i pisać. To się nie dzieje w ciągu jednego dnia, potrzeba czasu na to zarówno czasu, jak i pracy. W końcu mamy do czynienia z chorobą, która opiera się na nieumiejętności radzenia sobie z emocjami. Trzeźwiejąc, alkoholicy zaczynają nabywać te umiejętności.

Uczucia trzeźwiejącego alkoholika

Osoby uzależnione, które zaczynają zdrowieć (gdzie choroba w wielu przypadkach rozwijała się jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności), w pierwszych miesiącach i latach trzeźwienia poznają siebie - swoje prawdziwe potrzeby, cechy, wartości - które wcześniej były zniekształcane przez mechanizmy choroby. Rozwijają także swoją duchowość. Uczą się pracować, odpoczywać, tworzyć relacje na trzeźwo, ale też dbać o siebie i stawiać granice. Nie wszystko dzieje się od razu, dlatego też w AA często mówimy o wyrozumiałości w stosunku do siebie.

Początkowy okres trzeźwienia alkoholika jest burzliwy, związany z wahaniami nastrojów, nowym podejściem do wielu spraw, weryfikacją wartości, wychodzeniem ze starych, pijanych schematów, a przede wszystkim, ze względu na naukę radzenia sobie z uczuciami w codzienności bez alkoholu i innych środków psychoaktywnych. Zmiany następują powoli w każdym aspekcie życia.

To nie jest tak, że po zakończonej terapii alkoholik jest już zdrowy i będzie teraz idealnym partnerem, rodzicem czy dzieckiem. To nadal osoba chora, która zyskawszy motywację do zdrowienia, wiedzę, narzędzia i umiejętności, postanowiła trzeźwieć. Poprawiać jakość swojego życia.

Głęboko zakorzenione na przestrzeni rozwoju uzależnienia schematy, mechanizmy i sposoby działania będą się odzywać. Nigdy w pełni nie znikną, będą nawracać, rzadziej lub częściej, na dłużej lub na krócej - ale będą. W dalszej części będę je omawiał, opowiem też o sposobach na to, jak sobie z nimi radzić.

Psychika niepijącego alkoholika kształtuje się na nowo. W uczuciach często dominują lęk, wstyd, żal, które towarzyszą bardzo wielu uzależnionym decydującym się na trzeźwienie, szczególnie na początku drogi. Pojawia się także ekscytacja, nadzieja i ciekawość na myśl o "nowym życiu" i jego perspektywach.

I takie uczucia nie są czymś nienormalnym. Nie ma złych, negatywnych emocji. Mogą być trudne i nieprzyjemne, ale wszystkie są potrzebne. Wyrozumiałość wobec własnych emocji, akceptacja i gotowość na ich przeżywanie to istotna część trzeźwienia.

Głody i związane z nimi pułapki w myśleniu trzeźwiejącego alkoholika

Głód alkoholowy (czy narkotykowy) jest podstawowym objawem uzależnienia - nie tylko czynnego picia! Głody występują i będą występować w życiu trzeźwiejącego alkoholika bez względu na staż abstynencji, bez względu na ilość odbytych mitingów czy bez względu na poziom motywacji i zaangażowania w zdrowienie. Będą się pojawiać, bo jest to objaw nieuleczalnej choroby. Nie da się tego uniknąć.

Może ja nie będę mieć głodów...

Jedną z podstępnych pułapek myślenia w chorobie alkoholowej jest przekonanie o tym, że tych głodów nie będzie. Bardzo często spotykam się z zaskoczeniem uzależnionych, kiedy mówię o tym, że głody objawiają się na wiele różnych sposobów - to nie tylko niepohamowanie pragnienie picia czy ćpania. Jako alkoholik sam ich doświadczam, pomimo ponad 30-letniego trzeźwienia. O skali i różnorodności objawów głodów w uzależnieniu pisałem w artykule pod wyżej podanym linkiem.

Nie chcę mieć głodów

"Nie chcę mieć głodów" - to kolejna pułapka. Kiedy mówię, że nie chcę, oznacza to, że tego nie akceptuję. To jest tak, jakbym nie akceptował wahania poziomu cukru we krwi, kiedy mam cukrzycę. Kiedy jednak mam świadomość, zrozumienie i akceptację wobec objawów mojej choroby, mam też gotowość i sposoby na to, żeby sobie z nimi radzić. Bo biorę odpowiedzialność za swoje trzeźwienie, po prostu. Wiem, z jaką chorobą się zmagam, znam jej objawy i mam gotowość do reagowania na sytuacje, które są zagrożeniem dla mojej abstynencji.

Jak sobie poradzić?

Jak radzić sobie z głodami? Wystarczy cofnąć się do listy, którą przedstawiłem wyżej i korzystać z narzędzi, które daje model Minnesota.

Jak radzić sobie z pułapką myślenia, że "nie chcę mieć głodów" lub że ich obecność oznacza coś złego? Odpowiedzią jest wzięcie odpowiedzialności za swoją trzeźwość, akceptacja i wyrozumiałość. Zawsze powtarzam sobie, że skoro doświadczam głodów, to znaczy, że zdrowieje. Że moja choroba nieustannie jest obecna i domaga się uwagi. Kiedy mam decyzję o abstynencji i akceptację choroby, biorę odpowiedzialność za to, że głody mogą się pojawiać.

Głody substancji mogą (choć nie muszą) być wynikiem zaniedbania własnego trzeźwienia. Odpuszczanie mitingów, izolowanie się od ludzi, zaburzona higiena snu i odżywiania, zapominanie o chorobie, koloryzowanie wspomnień, narażanie się na wyzwalacze, chowanie urazy - i wiele innych czynników - mogą sprzyjać pojawieniu się głodów. Brak reakcji na głody to droga na skróty do tego, czego bardzo obawiają się trzeźwiejący alkoholicy - nawrotu choroby, o którym piszę w dalszej części tekstu.

Nawroty alkoholizmu w trzeźwieniu

Świadectwo osoby uzależnionej z doświadczeniem trudnych do wychwycenia nawrotów uzależnienia:

Moje pierwsze doświadczenie z nawrotem choroby uzależnienia było dla mnie sporym zaskoczeniem, mimo iż miałem wiedzę na temat tego czym są i jak się objawiają nawroty. Mimo tego jego początek oraz rozwój najzwyczajniej w świecie przegapiłem. By tak się stało, bardzo mocno dołożył się do tego mechanizm iluzji i zaprzeczeń. Najzwyczajniej w świecie moja choroba wmówiła mi, a ja w to uwierzyłem, że nic się ze mną nie dzieje. Mimo wielu słów w najbliższych miłosnych relacjach kierowanych w moim kierunku bagatelizowałem swój stan, bo przecież nie piłem i nie brałem. Na tamtą chwilę odwróciłem się od swojego zdrowienia - przestałem uczestniczyć w życiu wspólnoty NA, odpuściłem sobie terapię, przestałem czytać literaturę zdrowieniową, nie utrzymywałem kontaktu z drugim uzależnionym, nie miałem wglądu w swoje uczucia, bagatelizowałem głody narkotykowe, zacząłem powoli żyć według starych zasad. Z tego miejsca niedaleka była droga złamania przeze mnie abstynencji. Zachowywałem się nieznośne dla samego siebie i mojego najbliższego otoczenia, co więcej denerwowałem się przy każdej próbie zwrócenia mi uwagi, że jest ze mną coraz gorzej. W końcu przy okazji jednego z wielu konfliktów słownych z moją partnerką zwróciła mi uwagę, że dawno nie byłem na mitingu, a ja postanowiłem dla świętego spokoju zrobić to, czego ode mnie wymagała, czyli pójść na meeting i żyć dalej po swojemu. Ku mojemu zdziwieniu od najbliższych mi osób ze wspólnoty, moich przyjaciół w zdrowieniu usłyszałem to samo, co w domu, a mianowicie to, że jestem nawrocie. I tu przyszło opamiętanie, gdyż drugi uzależniony jest moim lustrem i jeśli on coś widzi, czego ja nie chcę zobaczyć to znaczy to jedno - że choroba zaczęła działać i nawrót hula na całego. Po tych słowach przyszła moja refleksja, głębokie zajrzenie w siebie i duża wdzięczność za wspólnotę oraz pokora, której w ostatnim czasie mi brakowało. W ciągu najbliższych kilku dni zacząłem odkopywać się z nawrotu - wróciłem do codziennych medytacji, wróciłem na terapię, wróciłem na meetingi, wróciłem do żywych. Od tamtego momentu mam ogromną wdzięczność za bliskie osoby, które wspierają mnie w zdrowieniu i są w stanie wychwycić wszystkie niepokojące sygnały, których ja nie dostrzegam. Są oni moim swoistym zaworem bezpieczeństwa chroniącym mnie przed ostateczną zagładą, jaką jest złamanie abstynencji przez nawrót choroby uzależnienia.

Konrad, uzależniony


W uzależnieniu - tak samo jak głody - występują nawroty, które bardzo często trudno rozpoznać, a często jest to wręcz nieosiągalne.

W sposobach radzenia sobie w trzeźwym życiu wymieniłem m.in. Wspólnotę, bliskich, mitingi i kontakt z drugim uzależnionym. To właśnie inni zdrowiejący alkoholicy najczęściej dostrzegają, że "coś się dzieje" z ich uzależnionym przyjacielem. Często mówimy, że "swój swojego nie oszuka", ale najzwyczajniej w świecie chodzi też o zaufanie w tych relacjach. Otwiera się przestrzeń na rozmowę, podzielenie się doświadczeniem, wzajemne wsparcie.

Alkoholicy to mistrzowie manipulacji, co choroba uzależnienia bardzo często wykorzystuje. Działa w taki sposób, aby jak najlepiej ukryć zbliżający się lub trwający nawrót. Dlatego w trzeźwieniu tak ważni są także bliscy (niekoniecznie uzależnieni). W domu jestem w pełni sobą, dlatego to moja rodzina może też dać mi sygnał na to, że jestem lub zbliżam się do nawrotu.

Nie każdy nawrót kończy się złamaniem abstynencji, jest to jednak najczęstsza przyczyna powrotu do czynnego nałogu. W takim przypadku dokładnie tak, jak z głodami, sprawdzają się nasze narzędzia. W najtrudniejszych chwilach największym wsparciem zawsze okazywali się moi zdrowiejący przyjaciele, którzy potrafili przesiedzieć ze mną nawet całą noc, kiedy czułem, że moja trzeźwość jest zagrożona.

Pułapki myślenia w trzeźwieniu alkoholika

Ja wiem lepiej

"Ja wiem lepiej" - to najczęściej nie słowa, ale myśli wielu trzeźwiejących alkoholików, którzy rozpoczynają swoją drogę w zdrowieniu. Na początku przyswajają wiedzę o chorobie, przyjmują sugestie i przewartościowują swój świat. Chcą żyć, dlatego chwytają się tego, co pomoże im wyrwać się ze szponów czynnego nałogu.

Z czasem przychodzi pewność siebie. Skoro udało się zachować abstynencję przez miesiąc, dwa czy trzy, co wcześniej było wręcz nie do uwierzenia, to znaczy, że już "daję radę". Mechanizmy choroby zaczynają wykorzystywać nawet to, co na pierwszy rzut oka może wydawać się pozytywne.

Taka postawa "ja wiem swoje", "ja wiem lepiej", "co oni mi będą gadać" pokazuje silne działanie uzależnienia, które już zaczyna przejmować władzę nad alkoholikiem. Podstawą trzeźwienia jest pokora, a przeciwieństwem pycha. Postawa, że ja już wszystko wiem najlepiej i mogę działać po swojemu, nie ma nic wspólnego z pokorą.

"Ja wiem lepiej" to hasło, które świadczy o zamknięciu się na siebie i innych. Alkoholik nie przyjmie do siebie informacji zwrotnej i zamyka się w sobie ze swoimi emocjami.

Dlatego mam Wspólnotę, bo wiem, że sam sobie nie poradzę w chorobie alkoholowej, a tym hasłem “ja wiem lepiej”, uzależnienie zamyka mnie na możliwość pomocy i wsparcia od innych, izoluje mnie od zdrowienia. Znam wielu alkoholików, którzy poprzez tę niebezpieczną pułapkę złamali abstynencję i wrócili do punktu wyjścia.

Nie mogę pić

Bardzo często na zajęciach terapeutycznych z uzależnionymi, spotykam się ze słowami wymawianymi z pewnością siebie - "nie mogę pić". Zawsze wtedy wywiązuje się między nami ciekawa konwersacja.

  • Co to znaczy, że nie możesz pić? Masz jakiś paraliż? Ręce nie pracują? Nie możesz przełykać?

"Nie mogę pić" to jest realne kłamstwo. Kiedy tak mówię, to znaczy, że w to wierzę. A jeśli uważam, że nie mogę pić, to znaczy, że się nie napiję. Wtedy zaprzeczam swojej chorobie, zaprzeczam swojej bezsilności wobec nałogu. To znaczy, że jestem bezpieczny, spokojny, nic mi nie grozi. No bo skoro nie mogę, to przecież tego nie zrobię. Nie mogę, to nie mogę, prawda?

No nie prawda. Taki sposób myślenia to jedna z pułapek - mechanizm obronny choroby alkoholowej - który odsuwa alkoholika od terapii, mitingów, refleksji. Uzależnienie nie chce, żeby alkoholik się leczył.

Sformułowanie "nie mogę pić" oznacza, że ja za to nie odpowiadam. Nie biorę odpowiedzialności za swoje działania i swoją chorobę. Kwestią jest zrozumienie i świadomość: to ja decyduję, biorę odpowiedzialność - MOGĘ, ALE NIE CHCĘ PIĆ - to jest moja decyzja. Decyzja, która odbiera chorobie pole do manewru.

Już nigdy się nie napiję

Do kolekcji pułapek myślenia dodaję kolejne hasło - "już nigdy się nie napiję". Nie zliczę, ile razy w swoim życiu mówiłem te słowa. Nigdy się nie sprawdziły. Co ciekawe - przestałem tak mówić, kiedy zdecydowałem się na trzeźwienie i - o ironio losu - od tamtej pory się nie napiłem (przeszło 34 lata).

Ta pułapka myślowa działa bardzo podobnie, jak opisana powyżej. Po co mi jakiekolwiek działania, skoro już się nigdy nie napiję? Uzależnienie wprowadza taki chaos po to, żebym

  • po pierwsze - uznał, że nie jestem alkoholikiem,
  • po drugie - się nie leczył, nie ruszał choroby.

Myślenie w ten sposób, że już nigdy nie będę mógł pić, może generować ogromny lęk, ale też bunt przed zakazem. A alkoholizm żeruje na lęku i na wszystkim, czego może się uczepić. A jak wiadomo, jako trzeźwiejący alkoholik doskonale wiem, że substancjami psychoaktywnymi mogę bardzo szybko załagodzić pojawiające się trudne emocje.

Właśnie dlatego mam swoje 24 godziny, gdzie każdego pojedynczego dnia podejmuję decyzję o tym, że dzisiaj nie będę pił. Nie wiem, jak będzie wyglądało jutro, nawet nie wiem, czy jutra dożyję, dlatego żyję tu i teraz, cieszę się dniem dzisiejszym.

W tym miejscu też biorę odpowiedzialność za swoje zdrowienie. W końcu mogę pić i brać kiedy będę chciał. Jutro, za miesiąc, czy za rok. Mogę. Ale nie chcę - to moja decyzja, moja odpowiedzialność. Nie chcę ponosić konsekwencji czynnego uzależnienia, które doprowadziło mnie do ruiny.

Porównywanie się z innymi uzależnionymi

Kiedy zaczynam się porównywać z innymi zdrowiejącymi uzależnionymi, kreuje przestrzeń mojej chorobie. Działa to mniej więcej w ten sposób:

  • "tamten, to dopiero dużo chlał, ze mną wcale nie było tak źle"
  • "ja nigdy nie doprowadziłem/am się do bezdomności czy utraty pracy"
  • "o, a tamta to już w ogóle, nie dość, że tyle piła, to jeszcze narkotyki brała"

To nie ma żadnego znaczenia. Jeżeli ktoś uzależnił się od substancji psychoaktywnej - bez względu na to co pił, ile pił, co brał, ile brał i jak długo - jest człowiekiem chorym. Mechanizmy uzależnienia działają dokładnie w taki sam sposób, bez wyjątku.

Choroba żywi się porównywaniem z innymi. Tutaj znowu wracamy do niebrania odpowiedzialności za siebie, ale też odwracania od siebie uwagi kosztem innych.

Kiedy uważam, że ktoś stoczył się niżej, był gorszy, taki czy siaki, to od razu przychodzi myśl, że nie muszę robić aż tyle, co on. Nie muszę chodzić na mitingi, po co mi jakaś terapia, w końcu ze mną nie jest tak źle. To duża pułapka choroby, pchającą mnie w izolację. A moją odpowiedzialnością - odpowiedzialnością trzeźwiejącego alkoholika - jest dbać o siebie tak bardzo, jak to możliwe.

Zajmowanie się innymi

Zajmowanie się innymi - to kolejny podstępny mechanizm choroby, który ma na celu odwrócenie uwagi od samego siebie. Niezwykle często zdarza się, że osoba, która zaczyna trzeźwieć, jest bardzo zafascynowana nowymi perspektywami i chce wszystkich przekonać, że warto się leczyć, chce pomagać innym, moralizować itd. I nie ma w tym teoretycznie nic złego, kiedy w dalszym ciągu na pierwszym miejscu stawiam siebie, a nie innych.

Pod postacią chęci pomocy kryje się zdradliwe uzależnienie, które wykorzysta wszystko, aby odwrócić od siebie uwagę. Bo kiedy skupiam się na innych, nie myślę o sobie. Moja choroba jest we mnie, a ja, jako trzeźwiejący alkoholik, chcę mieć stały kontakt ze sobą, ze swoimi emocjami. Nie mówię tutaj, że pomaganie nie jest w porządku. Jest, ale tylko wtedy, kiedy nie odbywa się moim kosztem. Umiejętność postawienia granicy nie tylko innym, ale też sobie jest procesem, którego uczę się w zdrowieniu. Poza tym trzeźwienie innego alkoholika nigdy nie jest moją odpowiedzialnością.

Tutaj kolejność jest taka, że choroba nie chce, żebym się zajmował sobą, a w tym pomocne jest przeniesienie uwagi na innych. Pojawia się objaw zamknięcia emocjonalnego, bo kiedy nie zajmuje się sobą tylko innymi, to zamykam się na siebie, swoje uczucia i potrzeby, co prowadzi do ulubionej przez chorobę izolacji.

Od tego nie jestem uzależniony/a

Doświadczenie osoby uzależnionej:

Na przestrzeni swojego czynnego uzależnienia substancją, która górowała w moim życiu, był alkohol. Sięgałam też po inne narkotyki, ale bardzo rzadko. W drugim miesiącu mojej abstynencji zaczęły przychodzić mi do głowy myśli związane z “twardymi” narkotykami, które zażywałam może kilka razy w życiu. Moje uzależnienie próbowało mnie przekonać, że przecież problem to ja mam z alkoholem, a kwestia leków i innych substancji psychoaktywnych to zupełnie co innego i że mogę sobie na nie pozwolić. Na szczęście zorientowałam się, także dzięki moim zdrowiejącym przyjaciołom, że to mechanizm choroby. Dziś wiem, że substancja nie ma znaczenia. Jestem uzależniona od każdego specyfiku, który wpływa na moją świadomość, nastrój i emocje.

Anonim, uzależniona

Uzależnienie jest chorobą emocji. Duszy. Ciała. Umysłu. Jest chorobą, co też oznacza, że z siłą woli nie ma nic wspólnego.

Kolejną pułapką myślenia jest przekonanie, że "jeśli jestem narkomanem, to mogę pić alkohol" lub "jeśli jestem alkoholikiem, to mogę stosować inne środki psychoaktywne, bo od nich nie jestem uzależniony".

Substancja, jej smak czy zapach nie mają żadnego znaczenia. Dlaczego? Picie alkoholu lub branie narkotyków to dla uzależnionych:

  • jedyny znany sposób na radzenie sobie ze swoimi emocjami,
  • jedyna znana forma spędzania czasu,
  • to metoda zmiany świadomości i regulowania stanów emocjonalnych,

co jest kluczem choroby uzależnienia.

Wszystko, co zmienia świadomość i nastrój jest niebezpieczne - jaka to jest różnica, jaki rodzaj alkoholu piłem? W uzależnieniu od substancji psychoaktywnych, do których należy alkohol jak i inne narkotyki nie chodzi o konkretną substancję! Chodzi o zmianę świadomości, odcięcie się od uczuć lub regulowanie nastroju.

Choroba wykorzysta każdy sposób, żeby zatrzymać uzależnionego w czynnym piciu czy zażywaniu lub sprawić, żeby do niego wrócił. Dlatego w naszym Modelu mówimy o zachowaniu abstynencji od wszystkiego rodzaju narkotyków, do których wlicza się tak samo alkohol jak i leki zmieniające świadomość.

Furtki - niebezpieczne dla trzeźwienia

Świadectwo osoby uzależnionej, która złamała abstynencję przez "niezamknięte furtki":

Na przełomie 2017 i 2018 roku wylądowałem w trzymiesięcznym ośrodku krótkoterminowej terapii w obcym mieście. Po odbytej terapii udałem się do mieszkania readaptacyjnego. Miałem wielką motywację, żeby zacząć normalnie żyć i wyjść z długów, które powstały na skutek mojego czynnego uzależnienia. Stosowałem się do wszystkich zaleceń z ośrodka. Zmieniłem miasto, chodziłem na terapię, uczęszczałem na mitingi, wszystko było w porządku przez pierwsze trzy miesiące. Największym problemem w tamtym czasie były długi, które nie dawały mi w spokoju funkcjonować. Większość zarobionych pieniędzy musiałem oddawać do banku, żeby nie wpakować się w jeszcze większe kłopoty. Jednak w głowie miałem to, że kolega ze starego towarzystwa, z mojego rodzinnego miasta jest mi winien parę tysięcy złotych, które znacznie poprawiłyby moją sytuację finansową. Tak się złożyło, że ta osoba właśnie wróciła z zagranicy z dużą ilością pieniędzy i była w stanie mi zwrócić moją należność. Przyjechali do mnie około 400 km, żeby uregulować dług. Byłem pełen nadziei, bo miało to znacznie poprawić moją sytuację. Jednak w momencie gdy przyjechali i się ze mną rozliczyli, wyciągnęli narkotyki, a ja bez zastanowienia złamałem abstynencję. Następnie jak po równi pochyłej straciłem wszystko, co udało mi się wypracować w ośrodku. Bardzo szybko wróciłem do swojego miasta i starego towarzystwa. Powrót na jeszcze większe dno niż przed ośrodkiem zajął mi około pół roku od zażycia pierwszej dawki. Udało mi się zdublować długi, stracić kontakt z rodziną i sprzedać każdą wartościową rzecz. Po nieudanej próbie samobójczej postanowiłem spróbować jeszcze raz. Tym razem miałem poczucie, że skoro już każdy mnie skreślił, pierwszy raz podejmuje decyzje o trzeźwieniu tylko dla siebie. Postawiłem wszystko na jedną kartę i poszedłem na miting NA, bo tylko tam byłem mile widziany. Od tamtego dnia jestem trzeźwy.

Anonim, uzależniony

Furtkami w zdrowieniu nazywamy świadome (a czasem też nieświadome) zostawianie sobie możliwości szybkiego powrotu do czynnego nałogu. Może to być np. trzymanie alkoholu w domu, pozostawienie kontaktu do dilera. Mogę to ubrać w ten sposób: prowadzę sobie życie, nie piję, nie biorę, ale w każdej chwili mogę tę furtkę otworzyć i wrócić do picia czy ćpania. Natychmiast.

Trzeźwienie ściśle związane jest z bardzo wieloma życiowymi sprawami, nie tylko w kontekście osobistych wartości, potrzeb i przekonań. Trzeźwiejący alkoholicy zamykają za sobą furtki do picia, ponieważ biorą odpowiedzialność za swoje zdrowienie. Ponieważ mają decyzję o tym, że dzisiaj będą trzeźwi. Więc dzisiaj odgradzają się wszelkimi możliwymi sposobami od miejsc, osób, zachowań i poglądów, które mogą doprowadzić do złamania abstynencji.

Jak unikać furtek w trzeźwieniu?

W tym miejscu chcę się podzielić kilkoma sugestiami, które są niezwykle istotne w kontekście bezpieczeństwa w abstynencji, które mogę nazwać też zaleceniami dla trzeźwiejących alkoholików:

  • Zerwanie kontaktów z osobami, z którymi się piło czy zażywało inne substancje. A w szczególności z ludźmi w czynnym nałogu. Taka wizja na początku zdrowienia może być przerażająca. W końcu uzależnienie doprowadziło mnie do tego, że ja zwyczajnie nie miałem innych znajomych. Wtedy stawiam sobie pytanie: "co jest ważniejsze - ja i moje życie - czy Ci ludzie?" Kiedy mam gotowość na trzeźwienie, jestem w stanie zrobić wszystko, żeby żyć. Bo wiem, że picie mnie zabije, a zachowanie kontaktów ze "starymi" znajomymi to pierwsza furtka do powrotu do czynnego uzależnienia.
    W tym miejscu pojawia się często też pułapka myślowa typu "mogę się z nimi spotykać, ale nie będę pić/ćpać". Możecie wierzyć lub nie, ale doświadczenie setek tysięcy zdrowiejących uzależnionych mówi jasno, że takie spotkania to robienie sobie krzywdy - prowadzą one do głodów, nawrotu i złamania abstynencji. Zamykam tę furtkę mojej chorobie.
  • Zmiany nie ograniczają się tylko do ludzi. Ważne jest też unikanie miejsc, które kojarzą się z czynnym nałogiem. Czasem oznacza to zmianę miejsca zamieszkania, czasem miejsca pracy. Mówię także o miejscach, w których pojawia się alkohol czy narkotyki, a nawet alejki w sklepach, gdzie stoją butelki. Mówię też o imprezach, weselach, różnych uroczystościach - jeżeli pojawia się tam alkohol, nie jest to dla mnie bezpieczne miejsce, a ja zrobię, ile będę w stanie, żeby nie wrócić do picia. Zamykam tę furtkę.
  • Alkohol, o wiele bardziej niż inne narkotyki - jest powszechny i dostępny. W naszym społeczeństwie picie jest zakorzenione w kulturze. Dlatego jako trzeźwiejący alkoholik nauczyłem się stawiania granic - nie pij przy mnie alkoholu, nie namawiaj mnie na picie, nie pójdę na imprezę. Jestem alkoholikiem i nie chcę pić. Zamykam tę furtkę.
  • Alkohol lub narkotyki w domu - to jedna z najgroźniejszych dla abstynencji furtek. Kiedy świadomie decyduje się na abstynencję i akceptuję swoją chorobę, nie trzymam w domu substancji, które mogą doprowadzić mnie do śmierci. To trochę tak, gdybym nie jadł nic przez tydzień, a zmuszał się do siedzenia przy stole pełnym pysznych dań ze świadomością, że to nie dla mnie. Nie chcę sobie tego robić, dlatego zamykam tę furtkę.
  • Tajemnice, kłamstwa - w AA mówimy, że moja choroba jest wprost proporcjonalnie silna do ilości moich tajemnic. Uczciwość w trzeźwieniu jest filarem, który odbiera moc uzależnieniu. Dzielenie się swoimi troskami, problemami, wadami, a także pozytywnymi aspektami z innymi ludźmi to podstawa zdrowienia. Kiedy izoluje się ze swoimi myślami, choroba ma miejsce, żeby działać i manipulować. Kiedy się dzielę, pozbawiam ją tej siły. To nie jest tak, że teraz muszę każdemu mówić o wszystkim, chodzi o to, żeby nie zostawać samemu ze swoimi emocjami, problemami. Choroba lubi izolację, zarówno fizyczną i emocjonalną, dlatego tę furtkę także zamykam.

Trzeźwiejący alkoholicy uczą się rozpoznawania i unikania swoich wyzwalaczy, czyli sytuacji, które determinują głody. Pojęcie wyzwalaczy, rodzaje i sposoby radzenia sobie z nimi opisywałem szczegółowo w artykule pod podanym wyżej odnośnikiem. Zachęcam do lektury wszystkie osoby uzależnione, które pragną zdrowieć.


Dariusz Siudak

właściciel Ośrodka NASZ DOM
terapeuta uzależnień
uzależniony, zachowuje abstynencję od ponad 30 lat

Od początku swojej pracy zawodowej kieruje się przekonaniem, że nie ma beznadziejnych uzależnionych. Są tylko tacy, którzy utracili nadzieję…
tel. 698 323 698